Czym różni się niemowlę od laktatora?

Uwaga: Ten tekst dotyczy niepłodności laktacyjnej, nie mam KPI.

Odpowiedź pozornie jest oczywista, ale najwyraźniej dla wielu osób – nie. Niby to samo: ciągnie mleko z piersi za pomocą podciśnienia, niektóre laktatory są wyposażone nawet – jak dzieci – w mechanizm ssania dwufazowego (kilka szybkich ruchów na początek, żeby uruchomić wypływ pokarmu, i potem powolniejsze ruchy, przy których dziecko łyka to, co płynie). Może żeby wybadać różnice należałoby sprawdzić, czy i dziecko, i laktator potrafią pobrać mleko z butelki? 

Ale po co w ogóle komu w tych czasach umiejętność odróżnienia dziecka od laktatora? Skoro nawet w pracy i w życiu codziennym często nie ma już znaczenia, czy operacja została przeprowadzona przez człowieka, czy przez bota lub inną maszynę, można coś robić ręcznie ale mechanicznie też jest ok, szybciej i taniej to po co zawracać sobie głowę przebrzmiałym, analogowym wykonywaniem czynności? 

Do czego służy laktator?

Czasami, żeby odpowiedzieć na pewne pytania, warto wrócić do korzeni. W tym przypadku – do pytania, do czego laktator służy? Ano do pobrania pokarmu z kobiety i przechowania go na później w sytuacji, gdy z dzieckiem musi się rozstać. To, czy musi, czy chce, czy to potrzeba, czy fanaberia jest kwestią osobistą, wszak stan psychiczny matki to czynnik niezwykle istotny w macierzyństwie i nie należy bagatelizować jej potrzeb oraz objawów wypalenia (właśnie w ramach samorealizacji i niezwariowania prowadzę ten blog 😄). 

Laktator nie służy natomiast do sprawdzania obecności mleka w piersiach, do mierzenia jego ilości albo do kontroli mililitrów, które dziecko wypiło. Zasadniczo nie służy do kontroli. To musimy powiedzieć jasno już na początku. 

Nie powinien służyć także jako narzędzie opresji matek: do pomiarów ilości mleka, jako urządzenie wspierające bodyshaming na oddziałach położniczych (,,z takimi cyckami chce pani karmić?!”), jako przyrząd do prób odciągania w sytuacji, gdy dziecko jest obok i powodów do odciągania nie ma. 

To dla pewności zdefiniujmy jeszcze, czym jest niemowlę. Termin ten obejmuje okres w życiu człowieka od jego urodzenia (noworodek) do momentu, kiedy potrafi samodzielnie utrzymać postawę pionową (pionizacja).Okres ten trwa około 12 miesięcy. Zgodnie z najnowszymi wytycznymi, bliskimi naturze, w ciągu pierwszych 6 miesięcy powinien się taki mały człowiek odżywiać mlekiem matki, a później – mlekiem matki wraz z pokarmami uzupełniającymi. Karmienie powinno odbywać się na żądanie.

Kiedy dziecko ssie pierś, w organizmie matki wydzielają sie hormony, odpowiedzialne za laktację: prolaktyna, która odpowiada za produkcję mleka, a skutkiem ubocznym może być np. ogólne rozkojarzenie – bo mama skupia się na potrzebach swojego dziecka i reszta świata schodzi na dalszy plan. Wydziela się tym intensywniej, im częściej karmimy malucha. W ten sposób organizm mamy dostosowuje się do potrzeb pokarmowych noworodka. Za wypływ pokarmu z piersi odpowiada natomiast oksytocyna, ktora wydziela się, kiedy dziecko ssie, ale i dotyka piersi, maca, klepie, chwyta – w zaleznosci od etapu rozwojowego, a także kiedy płacze albo nawet przebywa gdzieś w okolicy – dlatego czasem zdarza się, że kobietom mleko cieknie z piersi samoistnie.

Odpowiadając na pytanie postawione w tytule – dziecko, w przeciwieństwie do laktatora, jest żywym człowiekiem, do którego matka ma stosunek emocjonalny, do którego odnosi się z miłością i troską. Gdy dziecko przystawia się do piersi, gdy klepie ją rączką, dotyka, płacze – w organizmie karmiącej wydziela się cały koktajl hormonalny, który nie występuje, gdy mleko jest wyciągane przez laktator. Jest to po prostu dla ciała matki zupełnie inna sytuacja, która ma inne konsekwencje. 

Niepłodność laktacyjna – prawda czy mit?

Wiele osób nie rozumie tego rozróżnienia i uważa niepłodność laktacyjną za mit. Tymczasem w plemionach żyjących poza znaną nam cywilizacją naturalne różnice wieku między dziećmi wynoszą około 3 lat bez żadnej antykoncepcji, co jest oczywiście zdrowsze dla organizmu, niż syntetyczna antykoncepcja hormonalna.

Karmienie wyłącznie piersią wiąże się z szeregiem korzyści. Jest ekologiczne, minimalistyczne i superwygodne, na wycieczkę i w podróż nie trzeba zabierać ze sobą butelek i żadnych innych sprzętów – tylko własne cycki. Przy wyłącznym karmieniu piersią można liczyć na działanie niepłodności laktacyjnej (trzeba spełnić szereg rygorystycznych warunków, o których poczytacie nawet na Wikipedii) i opóźnienie wystąpienia miesiączki po porodzie. Działa to w ten sposób, że proces ssania piersi przez dziecko stymuluje wytwarzanie mleka, poprzez pobudzenie przysadki mózgowej do produkcji hormonu zwanego prolaktyną, która ,,usypia” działanie jajników. Organizm matki dostaje sygnał, że zajmuje się intensywnie starszym dzieckiem i nie może sobie jeszcze pozwolić na kolejne. Jednak żeby to zadziałało, trzeba naprawdę intensywnie biologicznie zajmować się tym starszym. Nawet pojedyncze podanie butelki z mlekiem matki lub modyfikowanym powoduje zaburzenie rygorystycznie rozumianej niepłodności laktacyjnej, chociaż trzeba dodać, że niektóre kobiety pozostają niepłodne do ostatniej kropli wyrpodukowanego mleka, bez względu na to, czy odciągają, czy nie. Ale w tym konkretnym kontekście chciałabym zwrócić uwagę na to biologiczne rozróżnienie między piersią a butelką, dzieckiem i laktatorem.

Jest ono istotne miedzy innymi ze względu na to, że tym temacie panuje w Polsce na oddziałach położniczych wołająca o pomstę do nieba nonszalancja, która jest według mnie przyczyną wielu kłopotów z karmieniem u świeżo upieczonych matek.

Dokarmianie bez wskazań

Z ankiety Centrum Nauki o Laktacji wynika, że 70% polskich noworodków jest dokarmianych mlekiem modyfikowanym na początku ich mlecznej drogi. W wielu przypadkach matek się o tym nawet nie informuje!

Dlaczego? W rzeczywistości na tym etapie wymaga tego kilka, maksymalnie kilkanaście procent dzieci. Tymczasem trzeba pamiętać o kilku ważnych kwestiach: dziecko przez dobrych kilka-kilkanaście godzin po urodzeniu nie jest jeszcze głodne. Owszem, powinno ssać pierś matki żeby rozkręcić laktację i budować bliskość, jednak nie potrzebuje jeszcze pić wielkich ilości mleka. Na razie musi nauczyć się jednocześnie ssać, oddychać i przełykać pokarm, do czego w zupełności wystacza colostrum, czyli po polsku siara –  żółte, gęste pierwsze mleko, które często pojawia się w piersiach już w połowie ciąży, a standardowo – pod koniec ciąży i w pierwszych dniach po narodzinach potomka. Bogate w składniki odżywcze i immunologiczne. Wspierające przejście noworodka ze sterylnego świata w brzuchu matki do pełnego zarazków świata zewnętrznego. Cudowny, naturalny pokarm na zdrowie.

Wśród kobiet występuje przekonanie, że np. po cesarce nie ma mleka i dziecko dostaje mieszankę, albo ewentualnie – mleko z banku kobiecego. Tymczasem powstawanie siary jest niezależne od rodzaju porodu – sygnałem dla organizmu, że należy rozpocząć intensywniejszą produkcję mleka jest oddzielenie łożyska od jamy macicy, które ma miejsce zarówno przy porodzie naturalnym, jak i operacyjnym. Siarę można podać dziecku także w kolejnych dniach, można też odciągnąć ją jeszcze przed porodem i przekazać personelowi do podania dziecku po cesarskim cięciu.

Co ciekawe, skłąd mleka po dwóch latach karmienia jest zbliżony do składu siary; wszak dziecko nie potrzebuje już pokarmu, bo je inne rzeczy, ale wciąż przydają mu się składniki odżywcze i immunologiczne. Ostatnio widuję reklamy colostrum bovinum, czyli siary bydlęcej w różnych smakach, dla dzieci kilkuletnich. Jest to taki zastępczy produkt; moim zdaniem mleko krowie powinno być ostatnim wyborem, ograniczonym do sytuacji, gdy dziecko nie ma możliwości uzyskać tych spersonalizowanych, życiodajnych składników od własnej matki.

Karmienie butelką

Mechanizm ssania butelki i smoczka różni się od ssania piersi – nie chodzi mi tu o osławione problemy ze zgryzem, ale o to, że z butli mleko leci łatwiej i dziecko po jednym kontakcie z butelką może już nie chcieć więcej ssać piersi. A warto ssać pierś, bo podczas jej ssania uruchamia się 400 mięśni twarzy, a podczas ssania butelki – 40 i to wszystko ma wpływ na rozwój małego człowieka. Zresztą smoczek uspokajacz jest niewskazany przez pierwszych 6 tygodni życia, kiedy stabilizuje się laktacja – czyli właśnie w tym newralgicznym okresie, kiedy dziecko musi ssaniem komunikować organizmowi matki, ile mleka ma produkować, a matka ma odpoczywać po jego urodzeniu.

Jeśli jednak chcesz kamić butelką, koniecznie zapoznaj się z techniką powolnego karmienia – paced bottle feeding.

Nasze pierwsze tygodnie

Nie twierdzę, że karmienie wyłącznie piersią to jedyna słuszna opcja. Oczywiście czasem trzeba wyjść, choćby dla własnego komfortu i zostawić dziecko z innym, kochającym, sprawdzonym opiekunem, odciągnąć mleko. Albo nie trzeba, tylko się po prostu chce regularnie wychodzić. I to wszystko jest ok. Tylko nie można zakładać, że ekologiczne karmienie tylko piersią i karmienie piersią przy sporadycznym odciąganiu to to samo! Z punktu widzenia organizmu kobiety to są dwie zupełnie różne sytuacje. Poniżej opiszę, jak to wyglądało u mnie:

Proces karmienia przebiegał bez problemu, może między innymi dlatego, że nie został niczym zakłócony. Nie podano nam butelki po porodzie, nikt mnie nie straszył że nie mam mleka, że dziecko nie przybiera. Położna pokazała mi, że pierś trzeba trochę chwycić jak papieros, żeby dziecku było łatwiej ją uchwycić – i tyle. Nie użyłam laktatora ani razu, mleko też nie wypływało samoistnie, noworodek ssał prawie bez przerwy i moje ciało produkowało według potrzeb. Rytm karmień wyznaczał mały człowiek. Nie mama. I w ten sposób działa to od początku. Nie ograniczam mu dostępu do piersi – wisiał na niej non stop przez pierwsze tygodnie życia, był przyssany dosłownie 23 godziny i 51 minut na dobę, pozostałych kilka minut spędzał na zabawie z tatą, gdy ja brałam prysznic. Myłam zęby i jadłam z dzieckiem przy piersi (warto dodać, że doskonale sprawdzały się chińskie pałeczki zamiast sztućców, bo paleczki trzyma się w jednej ręce i można nimi chwytać jedzenie, więc jest to bardzo wygodne). Marzyłam o tym, zeby przytulić się do męża bez dziecka między nami. Wyzbywałam się poczucia, że muszę coś zrobić, posprzątać, dokądś wyjść.

Był styczeń i był połóg, a ja mam w temperamencie sporą domieszkę flegmatyka, więc nie było to aż takie trudne, jak bywa dla kogoś, kto potrzebuje wychodzić, żeby czuć się dobrze. Potrzeby towarzyskie zaspokajałam przez telefon i dzięki odwiedzinom u mnie. Potrzeby żywieniowe zaspakajał mój mąż (gdyby nie mógł, rozważyłabym dietę pudełkową, pomoc rodziny albo cieciorkę ze słoika). Potrzebę samorealizacji uspokajałam, przypominając sobie, że ten etap mija najdłużej po kilkunastu tygodniach i ani się obejrzę, a moje dziecko będzie już mieszkało osobno, a ja będę samotną kobietą w wieku średnim i będę miała czas na realizację wszystkich swoich hobby, wyjścia i podróże. Potrzebę sprzątania odłożyłam na dalszy plan. Starałam się znaleźć sens i przyjemność w takim leżeniu z dzieckiem, chociaż tej ostatniej próżno szukać w pierwszych próbach karmienia piersią. Mimo wszystko jednak mój połóg był wspaniałym czasem, który dobrze wspominam, podobnie jak mój poród.

Teraz synek ma 5 miesięcy i nadal nie poruszam się bez niego nigdzie. Jeśli potrzebuję pójść do dentysty czy fizjoterapeutki, albo poprowadzić warsztaty, to mój mąż idzie ze mną i spaceruje z dzieckiem w nosidełku po okolicy, a w razie potrzeby przynosi mi je do karmienia. Może się to wydawać utrapieniem, ale na szczęście to tylko etap w życiu. To minie.

Gustav Klimt, Trzy etapy życia kobiety.

I jeszcze jedno: według badań jedyne składniki, które oznaczono w mleku matki, to białko mleka krowiego i białko jaja kurzego. Nie ma w mleku matki strączków, cytrusów i truskawek. Możecie je jeść bez obaw. 

Oczywiście, każdy ma prawo niepodejmować karmienia piersią lub przerwać je po dowolnie krótkim czasie. Nie o tym jest ten tekst. W Polsce statystycznie karmimy absurdalnie krótko na tle reszty świata (nie licząc USA i Europy) i standardowy personel oraz rodzina często w ogóle tego nie wspierają. Warto zwracać uwagę na zalety karmienia piersią i edukować w tej dziedzinie.

Uwaga. Jeśli jesteś mamą KPI, to proszę, wiedz, że ten tekst nie jest adresowany do mam KPI, których heroizm i poświęcenie podziwiam ❤ i być może będę się go uczyć przy kolejnym dziecku. Tekst był pisany do studentów medycyny, którzy uważają że dziecko można raz przystawić, a raz nie i to nie robi różnicy, oraz do osób, które nie rozumieją, że laktator po prostu działa na ciało matki trochę inaczej, niż dziecko. Był pisany, kiedy zdenerwowałam się po kolejnym zderzeniu z niezrozumieniem. Mam nadzieję, że łączy nas wiara w to, że pokarm matki jest najlepszy dla dziecka i warto o niego zawalczyć. Szczerze podziwiam mamy KPI. Reprezentują dla mnie niezrównany poziom heroizmu i miłości oraz troski o dobro dziecka.

Najwięcej o karmieniu nauczyłam się z książek ,,Czwart trymestr” Magdaleny Komsty i ,,Wspieralnik rodzicielski” Alicji Kost oraz bloga Hafija.pl.

Masz jakieś pytania? Zapraszam do kontaktu. Jakieś uwagi? Zapraszam do komentowania.

Możesz również polubić

Dodaj komentarz