Narzekanie na męża

Narzekanie na męża jest w Polsce tak powszechne, że aż czasami można odnieść wrażenie, że nie wypada inaczej. Być może wynika to z polskiej kultury narzekania. Według prof. Bogdana Wojciszke, narzekanie spełnia ważne funkcje w życiu społecznym: 

1. po pierwsze – funkcje relacyjną: pokazujemy otwartość na drugiego człowieka, nic przed nim nie ukrywamy i mówimy prawdę;

2. po drugie, funkcję autoprezentacji – pokazujemy, że jesteśmy doświadczonymi osobami, które wiele przeszły w życiu. 

3. po trzecie, funkcję katartyczną – wyrzucamy z siebie to, co sprawia, że nam ciężko. 

4. po czwarte, funkcję wspólnotową – lawina wspólnego narzekania daje poczucie scalania społeczności. 

W narzekaniu na męża prawdopodobnie istotne są te wszystkie czynniki. Tak samo, jak w narzekaniu na cokolwiek innego. Po prostu nie wypada nam patrzeć na życie optymistycznie, bo ukazalibyśmy się rozmówcy jako niedoświadczeni lekkoduchowie (żony – lekkoduszki?… przydałby się feminatyw, swoją drogą dlaczego ,,feminatyw” to rzeczownik w rodzaju męskim?), osoby niepoważne, niegodne zaufania – bo nikt nie będzie się zwierzał ze swoich problemów komuś, kto ich nie rozumie, bo jest szczęśliwy, i wspólnota narzekania zostałaby nadwątlona, albo nie zostałby zawiązana.

Narzekanie jest w kulturze polskiej osadzone mocno. Ale czy jest dobre dla narzekających i dla ich małżeństw? Ośmielę się powiedzieć, że nie. Skupianie się na minusach, wadach i słabych stronach związku z mężczyzną nie wpłynie dobrze ani na związek, ani na mężczyznę. Mężczyznę motywuje docenienie, nie krytyka. Narzekania w gronie koleżanek może nie słyszy, ale nastawienie żony, do której należy bycie jego najwierniejszą wielbicielką, jest bardzo istotne. Zwłaszcza, że przeważnie nie jest jednoznacznie zły. Ma wiele dobrych i wspaniałych cech, które doceniła, wychodząc za niego za mąż. Porównywanie go do innych jest niemiłe – zwłaszcza, że gdyby zmarł, porównywałaby wszystkich do niego (tę myśl zaczerpnęłam z bloga Mrs Midwest – pkt. 5 w tym artykule). A już najgorsze wydaje mi się publiczne wyśmiewanie swojego męża w mediach społecznościowych, na koncie posiadającym szerokie zasięgi.

Poza tym jest jeszcze pytanie, czy warto kultywować wspólnotę narzekania? Po co? Może lepiej byłoby zmienić nieco kierunek tej kultury w stronę bardziej doceniającej i chwalącej mężów? Tak samo, jak narzekanie na swój wygląd i swoje zdrowie. Spróbujmy nie tylko dostrzec dobre strony, lecz także nie wstydzić się o nich powiedzieć.  

Autorem ilustracji jest XVII-wieczny holenderski malarz Hendrik Martensz. Sorgh.

Możesz również polubić

Dodaj komentarz