Językowe manewry: pochód płodu

To, że ludzkie życie zaczyna się w chwili połączenia plemnika z komórką jajową, embriolodzy wiedzą już od dawna. To, że ludzka istota jest godna szacunku niezależnie od stanu skupienia – przecież szanujemy ciała dorosłych, dzieci, starców i zmarłych – mówił mi kiedyś buddysta. Dla czytelności komunikatu używamy różnych określeń człowieka w stadium prenatalnym – zarodek, morula, embrion, płód.

Pojęcia te, tchnące naukową precyzją i nienacechowane emocjonalnie, miały pomóc pewnej lewicowofeministycznej influencerce w osiągnięciu celu – podkreśleniu, jak bardzo nadal utożsamia się z argumentacją za wolnością wyboru aborcji, mimo że w końcu udało jej się zajść w upragnioną ciążę, zapoczątkowaną pozaustrojowo. Wykształcona lekarka, z widocznym już brzuchem uczestniczywszy w manifestacji, podpisała swoje zdjęcie na instagramie ,,pierwszy pochód pierwszomajowy płoda Tadeusza”. Dowcipnie. Potomek ma już imię, ale nie ma jeszcze prawa żyć. Jego matka, zleciwszy jego poczęcie i implantację, czuła się w obowiązku podkreślić, jak bardzo nadal nie chce się zrzec prawa do usunięcia go, jeśli by się rozmyśliła; że jej syn to nadal tylko płód.

Jednak płód nadal jest synem i jakoś głupio go tak całkowicie odczłowieczać, jak by to sugerowała poprawna w polszczyźnie forma rzeczownika w dopełniaczu – ,,płodu”. ,,Pochód płodu Tadeusza” brzmi, jakby to nie był jeszcze Tadeusz, tylko jakaś jego część. Trzeba użyć formy ,,płoda”, jak ,,chłopca”, ,,syna” czy ,,człowieka”. Bo to jednak jest ten wyjątkowy wsród płodów, ten chciany i kochany i z prawem do życia.

Czasem człowiek gubi się między ideologią a praktyką. Zamierzony sens wypowiedzi utknął w zawiłościach polszczyzny, bo język też mówi i nierzadko wyraża treści niespójne z intencją nadawcy.

Autorem zamieszczonego powyżej obrazu jest Juan Sánchez Cotán: Martwa natura z warzywami i owocami, ok. 1602, Várez Fisa Collection, Madryt.

Możesz również polubić