Powieki i paznokcie. Z fabryk na salony

Kiedy wsiadałam do pociągu z Szanghaju do Kantonu, dziewczyna na miejscu obok wyciągnęła z torebki obcinacz do paznokci i skrupulatnie je skróciła. Następnie wstała, by w przejściu między rzędami foteli strzepnąć resztki ze spódniczki, a ja nie wiedziałam, gdzie podziać wzrok.

Oczywiście, byłam przyzwyczajona. Po roku w Chinach nie dziwi wszędobylska obecność takich akcesoriów. Nie dziwi też paradoks kultury, w której o uczuciach się nie mówi, ale dwuletnie dzieci biegają w spodenkach z dziurami w kroczu, żeby oszczędzać pampersy.


Czytaj dalej w czasopiśmie literackim UW Niewinni Czarodzieje

Możesz również polubić

Dodaj komentarz